Dzień 5 w poszukiwaniu Czecha w Czechach
Kutna Hora – Ledec nad Sazavou [36,5km]
Tuż po porannej kawce odpiąłem nogawki. O 7 w rękawiczkach, a przed 11 już lato w pełni. Po kolejnej godzinie marszu postanowiłem skorzystać ze słońca i wysuszyć namiot, ciesząc się ciepłem gdzieś tam na łące. Godzinka szybko zleciała i w drogę. W międzyczasie zacząłem myśleć o kolejnym posiłku, a że miałem z wczoraj tylko czeską chińską zupkę, w następnej wiosce postanowiłem poszukać wrzątku. I jak się wkrótce okazało – nie jest łatwo znaleźć Czecha w Czechach 😀 Wszyscy są gdzieś pochowani, ale w końcu się udało. Ruszam, później krótki postój i jestem w Ledec nad Sazavou – dzisiejsza meta, bez zaplanowanego noclegu. Z daleka jednak widzę wieżę kościoła, więc już powoli zaczynam się cieszyć na myśl o dachu nad głową, ale powoli, widzę Czechów więc uzupełniam u nich najpierw na spokojnie wodę. Kościół pod wezwaniem Św. Piotra i Pawła, więc musi się udać! Księdza niestety nie ma, więc idę na zakupy, a po powrocie udaje mi się zdobyć jego numer. Dzwonię i mówię mu że jestem koło kościoła i czy byłaby możliwość przenocowania, a ksiądz na to że nie wie kiedy wróci. Upewniam się tylko czy dobrze usłyszałem, no i cóż…tym razem rozbicie namiotu poszło mi dużo sprawniej. Chyba znalazłem teren bez korzeni, więc zapowiada się całkiem sympatycznie. Jutro 35 km i następna próba wbicia się na parafię, tak łatwo się nie poddam 🙂
///
After early coffee I took off trouser legs. At 7 a.m. I was in gloves, just before 11 a.m. it was warm like in Summer. After next one hour I decided to take the advantage of the sun and dry my tent lying somewhere in the meadow. One hour went by very fast so I had to go. In the meantime I sterted to think about next meal, but as I had only Czech Chinese Soup I decided to find hot water in the next village. And it turn out soon – it`s not easy to find a Czech in Czech Republic 😀 Everybody is hidden somewhere, but finally I was succeeded, so I continued my way. Then I rested one more time and I am in Ledec nad Sazavou – the end for today, but without a fixed place to sleep. But as I see in the far distance a tower of a church I feel a relief (I will go there sleep). But do not hurry, I see people so I fill up with water. The church dedicated to St Peter`s and Paul`s so it has to be greatI There is no priest so I am doing shopping. When I came back I got his number and I am telling him through the phone that I am next to the church and I would be greatful if I could sleep on presbytery, but the priest said only that he doesn`t know when he will be back. I just ensure myself that I understood correctly and… this time I put a tent up much faster 😉 I found a place without roots so It should be quite nice. Tomorrow 35 km and the next trial of finding a bed or rather a piece of floor on presbytery. I won`t give up so simply 🙂
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.