Menu

Dzień 13 austriacka farma

Ried in der Riedmark – Steyr [30 km]

Ostatnią noc spędziłem na prawdziwej austriackiej farmie. A te wyglądają tutaj naprawdę okazale. Sonia wyszła mi na spotkanie i ostatnie 3 km przeszliśmy razem. Austriacka wieś jest jeszcze bardziej uporządkowana niż czeska. Można wręcz odnieść wrażenie, że rolnicy idą do pracy w garniturze. Farma moich gospodarzy położona jest na małym wzgórzu z daleka od głównej drogi. Z ciekawostek to w części mieszkalnej okna wychodzą na północ, a w części dla zwierząt na południe. Kiedyś tak się budowało, ponieważ zwierzęta były ważniejsze. Wyjątkowo wcześnie poczułem zmęczenie i mimo że fajnie się rozmawiało, trzeba było kończyć spotkanie. Wspólne śniadanie i czas się pożegnać. Poranek był deszczowy, ale już po 12 zrobiło się przyjemniej. Dzisiejsze 30 km poszło w miarę szybko, za to jutro trochę nieplanowanie – 47 km. Znów będzie co robić…

///

I spent last night on a real Austrian farm. There are really impressive here. I met Sonja 3 km before her home in which I were to sleep and we went together. There is even much more order in Austrian village then in Czech. It seems even as if farmers go to their work in suits. My host`s farm is located on a small hill, far away from a main road. The interesting fact is that windows in living part of a household overlook the north side and in a part for animals south side. People used to build in such way because animals were more important for them. I felt tired exceptionally early so although we had a nice time talking, I had to finish our meeting. In the morning breakfast and then we had to say goodbye. Firstly it was rainy, but after 12.00 it became much more pleasant. Today I covered 30 but tomorrow I have 47 km, so it will be quite hard day…

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.