Dzień 14 czy to krowa czy kozica
Steyr – Weyer [46 km]
Wieczór w towarzystwie Astrid i jej męża upłynął bardzo sympatycznie. Tematem przewodnim był schnaps. Dobrze, że rano wszyscy musieli wstać, bo gdyby dyskusja się przeciągnęła, mogłoby się to nie najlepiej skończyć. 7.30 start. W planie było 38 km, ale gdy zobaczyłem jakie przewyższenia do pokonania czekają mnie na pierwotnej trasie to poszukałem innego wariantu – w miarę płasko, za to 9 km dalej. Zaczęły się widoki. Widziałem krowy, które nie mają lęku wysokości i które robią dla nas czekoladę milkę. Polska krowa nie weszłaby na takie strome łąki jakie są tutaj. Na ostatnim etapie trasy poznałem robotników z Czarnogóry pracujących przy ocieplaniu domu. Byłem już na rezerwie energii, więc kawa i ciasto były wręcz zbawienne…
///
The evening with Astrid and her husband was a very nice one. The main subject was : schnaps. Good that we had to wake up early in the morning unless it could be quite hard after that 😉 At 7.30 a.m. start. I was planning for today 38 km, but when I realized how high hills there are, I decided to choose other way – rather flat road, but 9 km longer. And finally today appeared amazing views. I saw cows, which are not afraid of heights and they do for us a Milk Chocolate. Polish cow cannot climb so steep meadows like here. During the last lap, I got to know workers from Montenegro. I was on my last legs so coffee and a cake were priceless…
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.