Menu

Dzień 15 wierna towarzyszka

Weyer – Admont [36 km]

Wczorajszy wieczór spędziłem w Weyer – małym alpejskim miasteczku położonym w dolinie. Zaraz po przybyciu widziałem je tylko o zmierzchu, ale dziś zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. W końcu jakieś austriackie miasteczko z klimatem. Steyr co prawda też może zachwycić. Jest drugim najstarszym po Enns miastem w tej części Austrii. Sercem miasta jest potężna starówka z mnóstwem wąskich uliczek. Niemniej jednak wolę małe miasteczka. Wiem, że nudno to się po raz kolejny czyta – ale to był naprawdę kolejny udany wieczór 🙂 Byłem pierwszą osobą, którą Eva gościła w ramach couchsurfingu. Mam nadzieje że dla niej też to było pozytywne doświadczenie. Rano, kilkanaście minut po starcie witam się z moją towarzyszką podróży. Wczoraj była przy mnie cały dzień, dziś też już wiernie czeka – rzeka Enns – od kilkudziesięciu kilometrów idę stopniowo do góry w kierunku jej źródeł, a po obu stronach mam wysokie, zalesione zbocza długiej doliny.

///

Yesterday evening I spent in Weyer – a small alpine town located in a valley. Yesterday I saw it at twillight, but today it appeared me as a really amazing place. Finally there is a fabulous Austrian town. Although Steyr is also great and it is the second oldest city (after Enns) in this part of Austria with an old square surrounded by many narrow streets, I just simply prefer smaller cities. I know that it is boring to read it again, but I really enjoyed yesterday evening. Eva was for first time a host (in couchsurfing). I hope that her first experience with that was positive. In the morning, some minutes after living her home I met my company, who was waiting for me faithfully – Enns River – from several dozen I am walking gradually up towards its source and at both sides there are high, wooded slopes of a long valley.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.