Dzień 17 godz. 17:35
Przed 17 dotarłem do Azinhaga. Droga cały czas biegła między polami, słońce przypiekało jak w lipcu w Polsce, bardzo sympatycznie, choć strasznie mi się dziś ciągnęło. Czytałem że można tu zjeść dobry obiad, więc pomyślałem – spróbuję. Pani pyta; „Sandwich?”. „No sandwich” (Tutaj to bułka z serem lub szynką. Czasem ewentualnie zdarzy się jeszcze z masłem). „No sandwich, lunch” . Kobieta więc wyciąga schabowe na talerzu i coś tam gada. Spory hałas, telewizor na cały regulator, więc tylko przytakuję. Jak przynosi jedzenie uświadamiam sobie co mówiła. Quatro czyli 4. Tak więc zamówiłem 4 kotlety schabowe z bułką. I choć muszę przyznać, że były naprawdę smaczne, to byłem wdzięczny że dwa zabrała z powrotem. W barze nie było pieczątki. Poszedłem do galerii, tam też akurat dzisiaj nie było, ale jeden z Portugalczyków przyniósł swoją z domu. Pieczątki zbiera się do paszportu pielgrzyma, o którym już wspominałem wcześniej, min. 1 dziennie, by na jej podstawie dostać nocleg następnego dnia. Tzw. Credential jest dowodem na pokonanie Camino, podstawą do otrzymania tzw. Composteli w biurze pielgrzyma w Santiago i niewątpliwie będzie wyjątkową pamiątką.
///
Before 17.00 I reached Azinhaga. The sun was shining like in Poland in July, the road was leading along fields – nice, however, time and kilometers were passing today slowly. I read that one can eat here a good dinner, so I decided to check it. A woman is asking: “Sandwich?”, so I`m saying: “No sandwich, lunch”. So she is showing me pork chops on a plate and talking something to me, but it`s very loud, tv is on, so I`m just saying “yes”. No sooner she brought a food I realized what she was saying. Quatro – that meana 4. So I ordered 4 pork chops. Although they were delicious, I was grateful for the possibility to return two of them. There was no stamp neither in a bar nor in gallery, but one Portuguese went home and gave me his own. Pilgrims collect stamps in their passport, at least one a day to get a place to sleep next day. Credential with stamps is a proof to cover a Camino and with no doubt it will be a unique memento.
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.