Dzień 29 zaświadczenie
San Giorgio di Nogaro – Portogruaro [30,5 km]
Rano ruszam we mgle. Główne ulice miast i drogi pomiędzy tymi miasteczkami to via Roma, którymi wędruje co roku wielu pielgrzymów, często są one niestety wąskie i bez pobocza, więc czasami jak jadą 2 tiry to jest naprawdę nie fajnie. O 12 godz. Zostało już tylko 16 km na nocleg. Szukając informacji na temat kolejnej postojowej miejscowości – Portogruaro, okazało się że na jednej parafii jest polski ksiądz i szybko otrzymałem ciepłe zaproszenie. Ale dzisiaj od rana chwila niepewności. Mimo szczerych chęci parafia ma zasady. Bez pisemnego zaświadczenia z kurii lub od proboszcza o byciu pielgrzymem nikt nie może nocować na plebani… Pięknie, choć wysłałem prośbę o takie zaświadczenie z miesiąc przed wyjściem ze Szklarskiej, to pewnie otrzymam je po powrocie… Wtedy przypomniałem sobie że przecież mam jeszcze mój paszport pielgrzyma, do którego zbieram pieczątki. Wystarczyło 🙂
///
In the morning I`m going in a fog. Although main streets in towns and roads between cities are Via Roma and it is a track for many pilgrims every year, they are very narrow, often without a verge, so when sometimes rides two heavy trucks it is quite unpleasantly. At 12 o`clock I have just 16 km to cover. Two days before, looking for information about next city to stay –Portogruaro – it turned out that there is also one Polish priest. And I got from him warm invitation soon. But since morning, there was a little uncertainty. In spite of good intentions, the church has rules. Without a written confirmation that you are a pilgrim, you cannot sleep in presbytery… Great, although I sent a request for such a certificate a month before I left Szklarska Poreba, I`m afraid that I`ll get it after all. But I realizet that I have something called pilgrim`s passport where I`m collecting stamps. That`s it. It works 🙂
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.