Dzień 12 godz. 17:06
Setubal – Lizbona [34 km]
Noc niby na łóżku, ale wolę już jednak karimatę. Spałem na wieloosobowej sali ze strażakami i nawet moje zatyczki do uszu nie pomagały, także ranek powitałem z radością. Kawka i ognia przez miasto na drogę N252, która miała mnie dzisiaj poprowadzić prawie do samego celu. Ale nikt nie wiedział gdzie ona jest, choć pytałem co najmniej z 10 osób. Nie miałem dokładnego planu Setubalu, więc intuicyjnie skręciłem na północ. Kolejne 10 osób, 7 km delikatnego podejścia aż wreszcie zobaczyłem N252. Montijo – 16km. Dziś święto w Portugalii – Dzień Republiki. Na drodze widać, że to dzień wolny od pracy – bardzo dużo rowerzystów, niektóre grupy po 15, 20 osób, mijają mnie krzycząc Buen Camino. Widzę też pierwszy samochód z polskimi tablicami. Zamieniamy dwa słowa i idę dalej. Miało być na północy trochę chłodniej, a piekło niesamowicie. Dotarłem na wybrzeże w Montijo, prom do Lizbony miałem za 30 min, a tu jeszcze 5 km zostało. Dobrze że był autobus, bo w Lizbonie czeka na mnie już gospodarz z Couch Surfing – Mario. Idziemy razem do Katedry, gdzie zaczyna się właściwe Camino, a potem zobaczymy 🙂
///
Today I had a bed, but I strongly prefer to sleep even on the floor but in a quiet place. I spent a night in a room with few guys and unfortunately my earplugs didn`t work. So I got up early and went towards a road N252, but nobody knew where it is although I asked 10 persons. I had not an accurate plan of Setubal so I believed in my intuition and went north. Next people knowing nothing about my mysterious road, 7 km rising way and finally I saw N252. Montijo – 16 km. Today is national holiday in Portugal – Implantation of the Republic. There were many people on a bike, often in groups of 15 or 20 cyclists, they were passing me wishing Buen Camino. I saw also a first polish car, small talk and go on. It was extremely hot and when I reached a coast in Montijo I had still 5 km and only 30 minutes to a ferry to Lisbon. I was lucky and I managed to arrive there by bus. In Lisbon my friend from Couch Surfing is waiting for me – Mario. We are going together to Cathedral, where official Camino starts and later we will see 🙂
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.