Menu

Dzień 16 godz. 17:24

I dotarłem do Santarem. Już 300 km za mną. Dzisiejszy odcinek liczył 35 km, z czego ostatnie 3 km to podejście pod górę. Ale za to widoki były bardzo sympatyczne. Małe miejscowości, powoli toczące się w nich życie, starsi ludzie siedzący w barach, kilku rolników pracujących przy zbiorze papryki i ostatnie 15 km wijącej się ścieżki pomiędzy plantacjami winorośli. A na straży każdej wyjątkowa hacjenda. Na bramach widnieją daty 1860, 1880 – widać jeszcze ślady dawnej świetności. Gdyby tylko mury mogły mówić… Mimo iż wszyscy idący do Fatimy odbijają jutro w lewo, ja pójdę dalej drogą do Santiago i dopiero pojutrze na nią odbiję. W końcu nie muszę całe życie robić to co wszyscy 😀 A tymczasem odwiedzę inną Fatimę – moją dzisiejszą gospodynię z CouchSurfingu.

///

Finally I reached Santarem. I have covered a distance of 300 km so far. Today I had 35 km to overcome and I climbed for the last 3 km. Anyway the views today were worth my effort. Small villages, elderly people sitting in bars, their lifestyle without no hurry, few farmers working with pepper crops and last 15 km of winding path along grapes fields. And next to each field there is a unique villa with a gate indicating dates: 1860, 1880 – great proofs of former magnificence. If only walls could say something… I have arranged a meeting with Fatima – my host from CouchSurfing at 6 p.m. so I`m going 🙂

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.