Menu

Dzień 5

Tannengasse – Gyor (125 km)

Absolutnie Dzień dobry bardzo.

Czy macie tak, że budzicie się rano i nie możecie się doczekać żeby wsiąść na rower? To zdradźcie swój sekret, bo my tak nie mamy. Może lekko przesadzam, nie jest tak źle. Mimo iż mięśnie nie dadzą się rozmasować, tyłek nie daje o sobie zapomnieć to jednak jest coraz lepiej.

Po pysznym śniadaniu z Dawidem i jego rodziną ruszamy w drogę. Sam start to już czysta przyjemność w porównaniu z tym sprzed kilku dni. Zaczynaliśmy od 7 stopni rano, dziś na starcie jest 14,5, w ciągu dnia 23,5 w cieniu, a w słońcu 36. Aż się chce pedałować. Bez żalu opuszczamy Austrię (piwo w barze 3,3 euro – masakra), szybko przemykamy przez Bratysławę i jesteśmy na Węgrzech.

O 17 mamy jeszcze 40km do przejechania. W pierwszym barze udaje nam się zapłacić Euro. W drugim w którym się zatrzymujemy nie można płacić euro ani kartą. mimo to prezes wychodzi z dwoma szklaneczkami naszej ulubionej schłodzonej substancji. Ma się to gadane 🙂

I mamy 125 km. Mimo że ten dystans nie powali profesjonalistów, to jednak biorąc pod uwagę 20 kg ekwipunku, prawie całą drogę pod wiatr i brak doświadczenia, to wynik jest całkiem niezły, aż jestem z sienie dumny 🙂

/

Good morning very much!

Do you sometimes have this feeling that you are waking up an you fancy going by bicycle? Than please tell us your secret, as we do not. Maybe I overdo a little, it`s not so bad. Though it`s hard to massaged our muscles and we can`t forget about our bums, it `s better and better.

After a delicious breakfast with David and his family we set off. Even the beginning of a day is much more pleasant in comparison to few days before. We were beginning with 7 degrees in the morning, today at the same time was 14,5 and during the day 23,5 in a shadow and 36 in the open sun, so we even have an honest desire to continue. Without a sorrow we leave an Austria (beer in a pub costs 3,3 euro – terrible), we quickly passed Bratislava and we are in Hungary. Today we have a distance of 120 km. At 5 p.m. we have still 40 km to cover. In a first bar we could pay in euro, but in second there was no possibility to pay neither in euro nor with a credit card, although after a while a boss is coming with two glasses of our favorite liquid. It`s good to have the gift of the gab 🙂

And we did 125 km. Maybe it`s not a challenge for professionals, but with our 20 kg baggage, almost whole way against the wind and with a lack of experience it`s quite a good score so I`m really proud of myself

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.