Menu

Dzień 12

Smederevska Palanka – Jagodina (63 km)

Całą noc padało. Wstajemy i słychać że nic się nie zmieniło. Pyszne śniadanie i odwlekamy decyzję o ruszeniu w drogę o kolejną godzinę. Niemniej jednak za oknem nadal szaro, mokro i deszcz nie ustaje. Buty nie wyschły po wczorajszym, wodoodporne pokrowce na buty, okazały się nie być wcale takie wodoodporne, ale nie ma wyjścia. Przed 10.00 w strugach deszczu ruszamy. Nasz gospodarz, Ivica, odprowadza nas pierwsze 2 km, a potem już lecimy. Jest tylko jedna gorsza rzecz od deszczu – strzał wody z pod kół przejeżdżającego obok samochodu. Dobrze że miałem okulary. Po jakimś czasie deszcz ustaje, więc korzystając z okazji robimy małą przerwę i zdejmujmy ubrania ochronne, a później z powrotem. I tak kilka razy. Całe szczęście, że taka pogoda była zaplanowana w dzisiejszym grafiku i do przejechania tylko 60 km 🙂

Na ostatnim postoju robimy przegląd rowerów. Smarujemy łańcuchy (już drugi raz) i próbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego czuję, że lata mi koło z tyłu, chociaż Luba wycentrował mi koło. Tak więc kręcimy kołem, opór jest wyczuwalny, zębatka trochę się rusza na boki, chyba coś się urwało. Na wszelki wypadek postanawiam ostatnie zjazdy pokonywać wolniej. Znajdujemy serwis i okazuje się, że po prostu koło było źle dokręcone (podczas zdejmowania sakwy musiałem je odkręcić). Aż nie chcę myśleć co by było, jakby się odkręciło dzień wcześniej gdy biliśmy rekord prędkości z wynikiem 64,5 km/h.

Przed 16 jesteśmy na noclegu u Vojislava i jest czas żeby po prostu poleżeć na łóżku, posłuchać muzyki. Na kolację znów burek, mokre rzeczy powoli schną, miejmy nadzieję że na rano będą suche i że pogoda na jutro i na jutrzejsze 105 km nie będą takie straszna jak zapowiadają 🙂

/

It has been raining all night. We woke up, but it was still rainy so we postponed our start for one hour. But outside is cloudy and wet. Boots didn`t dry up after yesterday, waterproof covers for boots turned out not to be so rainproof, but we have no choice. Before 10 a.m. during downpour we move. Our host, Ivica, is going with us first 2 km and then we are cycling alone. There is only one thing worse than a rain – a flood from under a car passing us. Good that I had glasses. After sometime a rain stopped, so we made a break and change clothes, but than in waterproof clothes again. And the same several times. Luckily this weather has been planned for today, so we have only a distance of 60 km 🙂

During the last stopover we overhaul our bikes. We grease chains (second time) and we try to find an answer why I feel like me back wheel was a little loose although Luba has already set it. Just in case last kilometers I`m going more slowly. We found a service and it turned out that a wheel wasn`t tightened enough (I had to break it when I was taking of a baggage). I prefer t to think what would happen if a wheel has been unscrewed yesterday when we set a speed record – 64,5 km per hour.

Before 4 p.m. we arrived at Vojislav`s home, where we`re staying for a night. We have time to lie in a bad, listen to the music and just relax. For supper burek again, wet clothes are drying, we hope they will be completely dry till morning and that a weather for tomorrow and our way of 105 km won`t be so terrible then it is forecasted.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.