Dzień 31
Cypr one more time (113 km)
Ostatni dzień pedałowania czas zacząć. Wstaję, jadę 113 km i jestem w Limassol.
Jutro już tylko autobus, samolot, pociąg. Szczerze mówiąc, nie będę mocno tęsknił za rowerem.
Zawsze marzyłem o wyprawie rowerowej, cieszę się, że spróbowałem. Dzięki Bogu nie miałem po drodze w zasadzie żadnych problemów. Poza tym, że koła wymagały kilkakrotnie centrowania, innych trudności nie było. Miałem ze sobą zapasową dętkę, oponę, spinkę, ale to też nie było potrzebne. Raz przez przypadek odkręciłem śrubę mocującą tylne koło i rozregulowały się tylne hamulce, ale to szybko minęło. Generalnie, za każdym razem jak potrzebowaliśmy serwisu, to zaraz się znajdował. Rowerem więcej zobaczysz, mniej odczuwasz dodatkowe kg, łatwiej planować trasę, jednak wszystkie te zalety przekreśla jedna wada. Rower ogranicza. Widzisz jakiś sklep, czujesz jakiś zapach z baru, chętnie byś się zatrzymał, ale najważniejszą rzeczą jest kwestia – do czego można go bezpiecznie przypiąć. Potem trzeba zabrać aparat, dokumenty, laptop i można wchodzić. Jeżeli nie bierzesz sakw dobrze jest mieć rower cały czas na widoku… Tak więc cieszę się, że w miesiąc dałem radę bez kontuzji i przeziębienia przejechać 2800km, ale jednak to nie dla mnie.
Parę słów o sprzęcie.
Rower crossowy Cube Ltd Cls. Zmieniłem tylko opony na Schwalbe Marathon z wkładką antyprzebiciową, dołożyłem błotniki, bagażnik, dwa uchwyty na bidony, stopkę i lusterko. Lusterko kupiłem w ostatniej chwili i nie wyobrażam sobie jazdy w mieście, czy szybkich zjazdów bez niego. Wybrałem sakwy Crosso Dry ze względu na pojemność (tylne sakwy 30l), Witek z tyłu miał wodoodporne sakwy Ortileb. One jednak miały pojemność 20l, więc musiał zabrać też sakwy na przód. Tutaj już też wziął Crosso. Po tygodniu jednak w jednej z nich odpadło wiązanie (chociaż sakwy nie były zdejmowane), a u mnie przy upadku na asfalt sakwa się przetarła. O Ortilebie mogę powiedzieć dwie rzeczy. Wygodniej się go użytkuje, wszyscy spotkani po drodze rowerzyści mieli Ortileba (podobnie jak większość opony Schwalbe). Witek miał w swoim rowerze dynamo z wyjściem na USB, ale ja osobiście nie polecam tego rozwiązania, czasami nie dawało rady podtrzymać cały dzień baterii w jego telefonie. Na potrzeby nawigacji, kamery i mojego telefonu miałem kupiony dwa lata temu bank energii 20 000mA ,który do tej pory w zupełności daję rade. Za oświetlenie służyła mi czołówka Black Diamond. Lampki LED, które miały mało ważyć i długo służyć, tylko mało ważyły.
Najważniejsze na koniec czyli strój.
Kolega Karol, który miał stroje rowerowe różnych firm, dał mi kilka do przetestowania. Na dystansie do 30km nie czułem różnicy. Powyżej 30km wybrałem jedną parę, z której mój tyłek był najbardziej zadowolony. Okazało się, że to najlepszy komplet w kolekcji Karola. Tak więc, to że będziemy jechać w strojach marki Vitesse, wiedziałem już na wiosnę. Gdy ruszyliśmy w trasę do Jerozolimy, po którymś praniu moje spodenki nie wyschły i założyłem zapasowe. Wniosek przyszedł po dwóch godzinach. Wolę jeździć w mokrym pampersie Vitesse, który idealnie chroni i zapewnia komfort, niż w suchych no name. Tak więc w Sofii Witek zabrał do Polski moje drugie spodenki i podróż dokończyłem z jednym kompletem. O ile świetną rzeczą, z której korzystałem prawie codziennie były nogawki rowerowe firmy Rogelli, to już wodoodporne ochraniacze na buty tej firmy wcale nie były wodoodporne. To tak jakby ktoś chciał się pobawić w pedałowanie.
Zaraz uciekam z plaży do moich gospodarzy, jeszcze tylko pakowanie roweru i jutro zaczynam kolejny etap . Wieczorem lecę z Larnaki do Tel Aviv.
/
It`s high time to begin the last day of cycling. I get up, ride 113 km and I am in Limassol. Tomorrow just bus, plane and train. Honestly, I will not miss a bike. I have always dreamed about cycling tour, I`m glad that I have tried. Thanks God I have had no technical problems. I had some additional equipment but it was necessary. Generally, every time I needed a service, there was one in the nearby. Going by bike you will see more, additional kilos are not so problematic it`s easier to plan a route, but all of this benefits writes off one disadvantage. Bike puts a limit on your feedom. You see a shop, feel a smell from a bar, you want to stop but fist of all you have to find a safe place for your bike. Then you have to take a camera, documents, a computer and finally you can go. But if you don’t take off a whole baggage you should keep sight of it all the time… So I`m happy that I managed without any injury or cold covered 2800 km, but it is rather not for me…
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.