Dzień 35
Jerozolima dzień III
Żeby dobrze zwiedzić Jerozolimę, myślę że nawet tydzień to mało, mi musi wystarczyć 3 dni. Rano rozpoczynam więc od muzułmańskiej dzielnicy, ale wstęp do meczetów jest zamknięty. Jestem pod ścianą płaczu, dziś sobota, więc jest szabat i z tego powodu nie można tutaj robić zdjęć. W szabat nie funkcjonuje również komunikacja miejska, sklepy poza starówką są pozamykane, a centrum miasta wymarło bardziej niż Warszawa w wakacyjny weekend. Obieram więc kierunek – Góra Oliwna. Zatrzymuję się w Ogrodzie Oliwnym, miejscu gdzie Jezus modlił się w noc przed śmiercią. Nie da się ukryć, że wszystkie te ważne miejsca po prostu zaliczam. Tłum napierający z każdej strony nie pozwala się skupić na niczym innym, niż na myśli, że trzeba było wstać o 5 i być tutaj przed 7 i taki jest też plan na następną wizytę w Jerozolimie. Po powrocie na Stare Miasto próbuję takich specjałów jak falafele czy humus ( falafela sprzedawana z wózka na kółkach kosztuje 5 szekli, w barze 12, a przy głównej bramie nawet 20 czy 24). Ciastka, rogaliki, jakieś zawijane coś, też są naprawdę świetne. Gdy pytam czy mogę zrobić zdjęcie w zakładzie szewskim, zostaję zaproszony na kawę i poznaję Palestyńczyka, którego rodzina tu mieszka i prowadzi interes szewski, w tej już ponad 120 lat.
Wieczór to kolejna uczta dla ciała (Erne i Chloe serwują naprawdę wyśmienite potrawy) oraz dla ducha (codziennie spędzamy wieczór w towarzystwie innych znajomych i codziennie rozmawiamy, rozmawiamy, rozmawiamy). Jutro tutaj jest normalny dzień, Chloe rusza do pracy, ja jeszcze chcę wyskoczyć na plażę w Tel Aviv przed odlotem, więc trzeba wcześniej kończyć to miłe spotkanie.
/
Even one week is not enough to visit Jerusalem. I have only 3 days. In the morning I`m going to Muslim district, but there is no entrance to mosques. I`m next to the weeping wall, but during Sabbath it is forbidden to take a picture here. In this day also public communication doesn`t go, almost every shop is closed and the city center is totally empty. Now I`m taking a direction towards Mount of Olives. I have a break in the olive garden, where Jesus was praying before his death. Anyway, I have to admit that all of those places I just botch up. A noisy crowd doesn`t let me focus my attention on anything else than on a thought that I should have woken up at 5 a.m. to be here before 7, and this is a plan for my next visit here.
Than I`m again on the Old Town and I`m trying local delicacies – falafel and hummus. Falafel sold in a stall on wheels costs 5 shekels, in a bar 12, and next to the main gate even 20 or 24 shekels. Cakes, croissants and other things are also delicious. When I`m asking if I could take a picture a photo in a shoemaker`s firm I`m invited for a coffee and I`m getting to know a Palestinian, whose family has lived here and run this business for more than 120 years.
In the evening I have a next feat for my body (Erne and Chloe serve absolutely great dishes) and for my soul (every day we spend the evening with their acquaintances and we talk, talk and talk). Tomorrow is here usual day, Chloe goes to work and I`m planning to spend some time on a beach in Tel Aviv before coming back to Poland, so it is time to finish this nice meeting.
an for my next visit here.
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.