26 październik – Grecja.
Dzis jedziemy do Grecji. O 8 jemy szybkie sniadanko i ruszamy. Przez zatoke pod Ksamilem musimy sie przedostac promem, ktory miesci tylko jeden samochod. Na szczescie nie ma kolejki. Placimy 3 euro, kilka minut i juz jedziemy dalej. Dzis niebo przychmurzone ale dalej cieplo. Na granicy krotka kontrola przewozonego alkoholu i papierosow i po kwadransie jestesmy w Igoumenitsa, pierwszym portowym miescie w drodze z Albanii. Zycie tu tetni na calego. Wzdluz wybrzeza liczne, europejskiego standardu kawiarenki, bary i restauracje. Urzadzone ze smakiem sklepy, piekarnie i butiki. Widac wiecej pieniedzy, inne nastawienie, wiecej komercji, ale tez ladu i porzadku. Lapiemy w drodze drugie sniadanko, ja smaczne capuccino, Pawel cos w stylu albanskiego byrka. Godzinny spacer i jedziemy do miejscowosci Sivota, dlaczego? Tak na chybil trafil. Tez na wybrzezu, z kilkoma wyspami, na mapie wyglada ciekawie. I jest ciekawie. Bardzo ladna starowka, kameralne restauracyjki jeszcze w wiekszosci pootwierane, klimatyczne kawiarnie i poustawiane wzdluz deptaku punkty z pamiatkami. Co do pamiatek, to znalezc cos fajnego w Albanii to prawdziwe wyzwanie. Do tej pory jeszcze nam sie niestety nie udalo. Tu zakupy ogranicza jedynie budzet, wszystko kolorowe, kusi, wabi, Pawel dzielny czeka przed kazdym sklepem az sie naogladam. Idziemy w kierunku malej wyspy lezacej niedaleko centrum, na mapie wyglada jakby bylo do niej jakies przejscie. Po drodze mijamy luksusowa dzielnice, wszystkie domy ekskluzywnie urzadzone w jednym stylu, z pieknego kamienia. Po dotarciu na brzeg okazuje sie ze na wyspe mozna sie przedostac…pieszo. Rzeczywiscie jest tak plytko, ze co najwyzej mozna zmoczyc krotkie spodenki. Na powrocie nie moge sie jednak oprzec i kupuje kilka pamiatek.
Kolejnym punktem dzisiejszej wycieczki jest Parga. Zaczynamy od godzinki na plazy. Wreszcie piaszczysta plaza, od czasu Durres, tylko w Ksamilu bylo troche piasku, a tak, caly czas masaz stop i kamienie. Parga byla najbardziej wysunietym miejscem na poludnie do jakiego dotarlismy podczas tej podrozy, teraz nie pozostaje nam nic innego jak powoli znow kierowac sie ku gorze, juz coraz blizej domu. Po Pardze jeszcze zatrzymalismy sie w kilku innych greckich miasteczkach. Na koniec zostawilismy soie tez przyjemnosc zrobienia malych zakupow. O przyjemnosci jednak raczej bym nie mowila, ceny znacznie utemperowaly nasz zapal. Jedno piwo lokalne w puszcze na nasze 7 zl. Ale wino mozna juz bylo kupic za kilkanascie zlotych. Na probe kawke, kefir, pieczywko, male ouzo i idziemy do samochodu. Ktos w miedzyczasie zbytnio sie spieszyl i zastawil nasza skode. Pawel bez namyslu zaglada do srodka, dziwie sie i mysle, ze chyba widzi, ze nikogo nie ma. Po czym wsiada, rusza i przejezdza kawalek dalej robiac nam miejsce na wyjazd. Scene obserwuje wlascicielka samochodu, ktora wlasnie wychodzi ze sklepu, juz czekam az zacznie krzyczec ze kradna jej auto, ale ona usmiechnieta 3 razy dziekuje Pawlowi. I juz po ciemku wracamy do Ksamilu. To nasza ostatnia noc na wybrzezu.
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.