Dzień 18 godz. 22:07
Golega – Fatima [32 km]
Kolejny wieczór u hosta z CouchSurfingu i kolejne wspaniałe przyjęcie i przyjacielska atmosfera. Dzięki Kirsten i Alex! Rano po śniadaniu ruszyłem do Fatimy. Do pierwszego miasteczka – Riachos – wąska droga, duży ruch i mżawka. Potem już wyszło słońce. Zanim się wydostałem z Torres Novas labiryntem rond, była już prawie 12. Najlepsze zaczęło się za Chancelaria (za zdj.). 5,5 km morderczego podejścia do następnej wioski – Bairro. Coś co wczoraj było jeszcze czystą abstrakcją, dziś stało się faktem – założyłem spodnie przeciwdeszczowe. Za tym pasmem zrobiło się chłodniej, pojawiły się chmury, więc spodnie na nogi, pokrowiec na plecak i peleryna w gotowości. Ostatnie 4 km przeszedłem w delikatnym deszczu. Ok. 19.30 dotarłem do Fatimy, punkt informacyjny był już zamknięty, ale sympatyczny Portugalczyk zaproponował, że zawiezie mnie na nocleg dla pieszych pielgrzymów – do Casa Sao Bento Labre. Pokoje 4-osobowe, ale zapowiada się że będę miał cały dla siebie. Miła starsza pani poczęstowała mnie zupą, chętnie dolała dokładkę, ale jak zapytałem o bułkę, których koszyk stał obok, z lekkim zawahaniem podała mi jedną ukradkiem pod stołem. Ups… tego chyba nie było w moim menu 🙂
///
Next evening with a host from CouchSurfing and the next wonderful hospitality and friendly atmosphere. Thank you Kirsten and Alex! After breakfast I moved on to Fatima. To the first town – Riachos – leaded a narrow road, it was big traffic and a little bit drizzly. But later it became shiny. Until I managed to go through many traffic circles in Torres Novas it was nearly 12.00. But the most interesting part of the way was when I passed Chancelaria (photo). 5,5 km hardly climbing up towards next village – Bairro. Something that yesterday was only a fiction, today came true – I wore my rainproof clothes. Last 4 km I went in a gentle rain. About 19.30 I was in Fatima and a kind Portuguese gave me a lift to a place where pilgrims can stay for a night – Casa Sao Bento Labre. There are rooms for 4 persons, but it seems that I will be alone. Nice, older woman invited me for a soup and gave me with pleasure an extra one, but when I ask for one roll, which was with many others in a basket, she gave me a one with hurry so nobody else could see that. Ups… I suppose it wasn`t in my menu 🙂
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.