Dzień 32 godz. 21:03
Viana do Castelo – A Guarda [31 km]
Dziś wystartowałem punkt 9. Nie do końca w formie, więc nie patrzyłem uważnie na strzałki. Raz były, raz nie, trudno. Generalnie słonecznie, 21 stopni, ale miałem okazje przetestować też nową pelerynę. Super. Pierwsza przerwa w Afife, potem zakupy i kawka w Inter Marche w Vila Praia de Ancora i po godzinie 15 wpadłem do Caminha. Czyżby to wczorajsze paliwo czosnkowe? 😉 Miałem zostać tu na noc, ale że albergue otwierane jest dopiero o 17, to o 16 postanowiłem przepłynąć do A Guardy. Zawsze to jakieś 4 km jutro mniej. Miało być 35, będzie 31. Schodzę z promu, a tu już 17.15. Czyli mam taki sam czas jak w Polsce. Przynajmniej na kilka dni 😉 Zaraz po wyjściu z promu znalazłem się na szlaku, ale zamyślony, zboczyłem w inną drogę. Po minucie zaczepia mnie kobieta i pokazuje właściwą drogę. W ostatniej chwili znajduje albergue. Akurat wychodzą z niego 3 panie. Mówią tylko po hiszpańsku, ale pokazują mi nr telefonu na drzwiach. Wyciągam komórkę, chcę dzwonić, ale nie – nie dzwonić. Pokazują mi salę, łazienkę itd. i że jak będę rano wychodził to żebym zamknął i klucz zostawił za oknem. OK. Tak zrobię.
(Na zdjęciu kaplica Santo Isidoro przed Crucero)
///
9 a.m. and I was ready to go. Not really in a good shape so I didn`t look at signs carefully. Sometimes they were, sometimes not – tough luck. Generally sunny, 21 degrees, but I had also an opportunity to try my new rain coat – it`s great. I took a first break in Afife, than shopping and coffee in Inter Marche in Vila Praia de Ancora and after 15 I was in Caminha. Maybe this is how works a yesterday garlic fuel 😉 I wanted to stay here for a night but albergue is open only at 17, so at 16 I went by ferry to A Guarda. There will be 4 km tomorrow less. Instead of 35km – 31 km – nice. I`m reaching A Guarda and it is 17.15 – so the same time as in Poland. At least for few next days (because in Poland there is a change of time at night Saturday / Sunday, Polish will put back time from 3 a.m. to 2 a.m.). Leaving a ferry I was on Camino way, but I lost my track fast and after just one minute a woman is shouting and pointing me a good direction. I found an albergue. Three women were going out. They speak only Spanish, but there are showing me a phone number on a door so I`m taking my mobile phone – but now, I am not to call. They are showing me a room, bathroom, and so on, asking me about locking a door when I will go in the morning. Ok. I will do that.
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.