Dzień 23: Tomar – Alvaiázere 33 km
Dziś monotonie ostatnich dni wedrowki po równinie, zastąpił szlak wijący się wśród lasów i gajów oliwnych, wspinający się i opadający z niezliczonych pagórków. Dzień pełen owoców. Winogrona, cytryny, pomarańcze, figi (inna odmiana niż na poludniu, z zewnątrz zielona a w środku slodka) mandarynki, pierwszy raz jabłka i brzoskwinie. To niesamowite że nikt tego nie zbiera. Poza tym dzień jak co dzień. Wieczorem bombeiros i powoli zaczynamy myśleć o Porto.
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.