Dzień 25 Dolianova Cagliari 24 km
Nadejszła wiekopomna chwila… Dziś koniec kolejnego etapu i wędrówki samej w sobie. O ile przy poprzednich wędrówkach, znacznie dłuższych osiągnięcie celu (Santiago de Compostela czy Rzym) przynosiło swego rodzaju rozczarowanie czy wręcz smutek, że to już koniec tym razem naprawdę się cieszymy. Przeszliśmy już 700 km na Sardynii, z czego 480 szlakiem Św. Jakuba. Średnia dzienna ze szlaku to 32,5km a przewyższeń też trochę było. Być może to przebieg, być może brak jednego konkretnego celu, być może to starość ?, ale jesteśmy lekko zmęczeni, stąd ta radość. Dziś wędrujemy naprawdę powoli. Mamy cały dzień żeby dotrzeć do Sary, naszego gospodarza z couchsurfingu, z którą spędzamy naprawdę świetny czas. Zawsze się zastanawiam jak to jest możliwe, że czasami z rodziną po 15 minut nie masz już o czym rozmawiać, a z człowiekiem, z którym widzisz się pierwszy raz w życiu, z którym dzieli Cię bariera językowa (Sara i Iza mówią bardzo dobrze po angielsku, ja sobie jakoś radzę) możesz przegadać cały wieczór a nawet dłużej. Jutro zaczynamy kolejny etap chillout: mniej chodzenia, więcej leżenia, tradycyjne zwiedzanie. Chcemy zobaczyć trochę zachodniego wybrzeża i wykorzystać to, że cały czas ma być dobra, albo bardzo dobra, pogoda. Jak plan ułoży życie – zobaczymy.
Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.