Menu

Dzień 2

Hradec Kralove – Bysytrice nad Pernstejnem (108km)

Noc minęła szybko… Nie wiem czy to zmęczenie, czy to Witek, któremu chyba śniło się sto chrapiących żubrów i im wtórował, ale ledwo zasnąłem. Rano pyszne śniadanko, kawka i z żoną Jiriego ruszamy pokonać pierwsze kilometry wspólnie. Temperatura 9 stopni, ale szybko rośnie. Pierwsze 10 kilometrów szło naprawdę mozolnie i aż boimy się czeskich kopców (wzniesień), które mamy dziś na trasie. Parę kilometrów jedziemy po wałach przeciwpowodziowych nad Łabą. Zanim z nich zjedziemy pijemy gorącą herbatę i zajadamy polskie kanapki. Po prostu bezcenne. Po 40 km w pełnym słońcu, w miasteczku Chrudim siadamy na ławeczkach w centrum starówki i jest po prostu super.

Po chwili odpoczynku ruszamy dalej. Zaczynamy się wspinać. I tak prawie do samego, samego końca. O 17 wysłałem smsa do naszej gospodyni Tamary – będziemy po 19.00. O 19.00 wydłużyłem czas o kolejne półtorej godziny, a o 20.30 wciąż mieliśmy 8km do mety. Wtedy też skorzystaliśmy z propozycji zapakowania rowerów na przyczepkę. Nasi gospodarze o 7.30 startowali do pracy.

Po dotarciu na miejsce oprócz fantastycznego towarzystwa czekała na nas pyszna kolacja. Pojawiła się też domowa śliwowica, która miałem nadzieję przytępi trochę mój słuch i chrapanie mojego towarzysza będzie mniej słyszalne, ale chyba musiałbym wypić całą butelkę żeby coś pomogło.

/

The night passed extremely quickly. I`m not sure if it was because of tiredness or because of Witek who was dreaming about a herd of snoring bisons, but I hardly managed to fall asleep. In the morning we had a delicious breakfast, drank a cup of coffee and few first kilometers we did together with Jiri`s wife. The temperature is 9 degrees but it is getting higher quite fast. First 10 km were really hard so we were scary about Czech hills that we had today on our way. Few kilometers we ride along embankments at the Elbe. Before we leave them, we drink a hot tea and eat polish sandwiches – priceless. After 40 km in the open sun, we sit on a bench in the center of a small town – Chrudim and it is great.

After a short rest we move forward. We are starting to ride up. And it is similar to the very end of today`s trail. At 17 I sent a message to our host Tamara that we will be at 19.00 But at 19.00 I had to postpone our arrival at next 1,5 hour, but even so at 0.30 we still had 8 km. Finally we accepted Tamara`s offer and packed bike on a trailer. It was too late and our hosts go to work at 7.30 a.m. When we reached their home we ate a really great supper with charming people. We got also a home-made plum brandy so I hoped that it will dull my hear for my companion`s snoring, but I suppose I had to drink a whole bottle to achieve this effect 🙂

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.